Urwane półki, towary walające się po podłodze, przewrócone regały, odpadający tynk, kosze z powyrywanymi kółkami, zniszczone kasy, rozbite kamery przemysłowe, połamane bramki, drzwi i okna z powybijanymi szybami, półprzytomni zadeptani ochroniarze i ekspedienci - ogólna dewastacja. Tak wygląda ostatnimi dni większość sklepów spożywczych i hipermarketów w Macierzy. Wszystkiemu winny jest wskrzeszony po wielu latach nieobecności napój owocowy o nazwie FRUGO, który był bardzo popularny w III RP w latach 90-ych ubiegłego wieku. Dzisiaj pamiętają go tylko najstarsi Polacy i to właśnie oni są odpowiedzialni za te zniszczenia.
- Sama nie wiem co dokładnie się stało. Mam tylko jakieś przebłyski. Pamiętam, że spokojnie układałam nowy towar na półkach, aż tu nagle zaczęła trząść się ziemia. Usłyszałam tupot i jakieś okrzyki. Nagle sklep zalała fala emerytów. Cały czas skandowali „No to FRUGO! No to FRUGO!”. Nie zwracali uwagi na nic i na nikogo tylko lecieli przed siebie. To był ułamek sekundy przelecieli przez sklep, zabrali ten nowy napój i wylecieli zostawiając wszystko w ruinie. „No to FRUGO! No to FRU...”. – tak całą sytuację przedstawia Pani Magdalena, pracownica Hipermarketu Społem.
Niestety nie udało się nam dowiedzieć niczego więcej.. Podobnie jak inni sklepowi pracownicy, którzy byli częścią tych dramatycznych wydarzeń, Pani Magdalena ciągle nie może się otrząsnąć z szoku i w kółko majaczy „No to FRUGO”. Niewiele więcej można dowiedzieć się ze szpitali, które pękają w szwach od natłoku pacjentów.
- Z dnia na dzień coraz więcej ich przybywa. Starsi ludzie z połamanymi kośćmi, naderwanymi stawami, uszkodzonymi torebkami stawowymi. Brakuje nam już betonu do unieruchamiania złamanych części ciała. Gdy próbujemy się dowiedzieć jak doprowadzili się do takiego stanu mówią tylko „No to FRUGO!”. Natomiast Ci, którzy mają przy sobie butelki po tym całym FRUGO robią się agresywni gdy tylko próbuje się im je odebrać. Nawet gdy są puste. – relacjonuje Pani Alicja, pielęgniarka jednego ze szpitali w Krakowie.
W całej Macierzy mają też miejsce inne incydenty. Siedemdziesięciodwuletni kustosz Muzeum Broni Pancernej Centrum Szkolenia Wojsk Lądowych im. Stefana Czarnieckiego w Poznaniu po wypiciu trzech zgrzewek owego napoju dopuścił się aktu wandalizmu niszcząc zabytkowy czołg z legendarnego serialu „Czterej pancerni i pies”. Zamalował farbą nazwę czołgu „Rudy” i napisał „FRUGO”. Próbował też przemalować psa „Szarika” na kolory z etykiety pomarańczowego FRUGO, jednak zainterweniowała ochrona. Natomiast w Londynie rodzinna sprzeczka o FRUGO mogła skończyć się śmiercią. Gdy Pan Marian dowiedział się, że w Macierzy sprzedają FRUGO poprosił swojego syna by natychmiast się po nie wybrał jako, że on sam był zbyt schorowany by wyruszyć w taką podróż. Jego syn nie rozumiał ekscytacji ojca i myśląc (podobnie jak większość dzisiejszego społeczeństwa), że to kolejny napój owocowy lekceważąco powiedział „No to co?”. Po tych słowach Pan Marian dostał zawału. Na szczęście udało się go uratować.
Producenci FRUGO zastanawiają się nad tymczasowym wycofaniem ich napoju ze sprzedaży dla uspokojenia społecznych nastrojów. Patrząc jednak na poczynania starszej części społeczeństwa mogło by to skutkować wybuchem zamieszek. Pozostaje tylko mieć nadzieję, ze po kilku pierwszych dniach euforii emocje opadną i wszystko wróci do normy.
Polub to:
Podziel się:
Aby ocenić, kliknij odpowiednią gwiazdkę (średnia ocena:8.1 | oddanych głosów:66)
Ten utwór jest dostępny na licencji Creative Commons Uznanie autorstwa-Na tych samych warunkach 2.5 Polska.